"Gdyż tam, gdzie dwaj lub trzej zbierają się w moje imię, jestem pośród nich".
Mt 18, 20
Od kilku lat co miesiąc w Dominikańskich klasztorach w Sandomierzu, Korbielowie i Ustroniu są odprawiane Msze św. w intencji: "Za żywych i zmarłych członków grupy modlitewnej „ModlitwaRazem” oraz w intencjach, w których grupa się modli". Więc jeśli chcesz złożyć ofiarę i zamówić taką Msze św. prosimy przysłać ofiarę przelewem na następujące konto z dopiskiem – „Msza św. za ModlitwaRazem.”
Klasztor oo. Dominikanów
Korbielów
Numer konta:
52 2130 0004 2001 0661 2782 0001
Istnieje również możliwość złożenia dobrowolnej ofiary na pokrycie kosztów utrzymania naszej strony internetowej, oraz na drukowanie kolorowych ulotek z informacją o naszej grupie w celu jej popularyzowania. Prosimy ofiarę wysyłać na powyżej podane konto z dopiskiem: “Dla strony ModlitwaRazem.”
W przypadku pytań prosimy o kontakt z ojcem Wilhelmem tel. 728 429 917 (codziennie w godzinach 8:00 – 22:00)
Kilka tygodni temu weszłam na serwis protestancki. Zresztą jak wchodziłam, to o tym nie wiedziałam. Jest tam naprawdę sympatycznie, poznałam m.in. dziewczynę, która należy do któregoś z radykalnych odłamów protestantyzmu. Nawróciła się cztery lata temu, wyszła z bagna narkotyków. Czytałam jej świadectwo. Lubiłam ten czat (i nadal go lubię), ale zaczęłam mieć wątpliwości. Spotkałam tam pewną katoliczkę, która "badała sprawę". Ostrzegła mnie ona, bym więcej na ten czat nie wchodziła, bo mogę osłabić swoją wiarę. Jej zdaniem tamtejsi ludzie to sekciarze, fundamentaliści biblijni, którzy nie kochają papieża, przyczepiają się i nie słuchają, co się do nich mówi. Ich dążeniem jest osłabić Kościół i chrześcijaństwo. Ta kobieta mówi o nich "wilki w owczych skórach". To podobno sekta trzymająca się kurczowo kilku fragmentów Biblii i operująca nimi.
Praktycznie nie zauważamy dzisiaj przestrogi Pana Jezusa przed wilkami w owczych skórach (Mt 7,15). Co prawda, trzeba się bardzo pilnować, żeby nie uczynić z niej kamienia, którym łatwo kogoś skrzywdzić. Niemniej „obdarzanie” złem pod pozorem, że to jest dobro, jest nie tylko czymś psychologicznie możliwym, ale zdarza się to wręcz często. Wtajemniczanie w narkotyki, uczenie złodziejstwa, wykorzystywanie seksualne niemal z reguły przychodzi od kogoś, komu ufasz i kogo odbierasz jako człowieka sobie życzliwego.
Czy wilki w owczych skórach działają również na gruncie religijnym? Z pewnością, bardzo łatwo się tu pomylić i oskarżać kogoś pochopnie i niesprawiedliwie. Dlatego kiedy mamy ochotę użyć tej metafory, dobrze się przedtem dziesięć razy zastanowić. Niemniej wydaje się, że zdarzają się tego rodzaju religijne agresje, że metafora wilków w owczej skórze oddaje ich istotę szczególnie adekwatnie.
Opowiadał mi znajomy duszpasterz akademicki o dwojgu młodych ludziach, którzy bardzo głęboko weszli do prowadzonej przez niego wspólnoty. Bywali codziennie na Mszy Świętej, zawsze przystępując do komunii, dla wszystkich życzliwi, niemal nadskakująco uczynni – słowem, dwa ideały. Po jakimś czasie mój znajomy zaczął odczuwać z powodu ich obecności jakiś nieokreślony niepokój. Nawet karcił sam siebie, że ulega jakimś nieuzasadnionym podejrzeniom.
W końcu okazało się, że te dwa „ideały” prowadziły na terenie katolickiego duszpasterstwa wyjątkowo perfidną akcję werbunkową do swojej sekty. Zdobycie zaufania studentów i zaprzyjaźnienie się z nimi było im potrzebne do tego, żeby upatrzyć sobie wśród nich potencjalne ofiary. Dopadali zaś swoich ofiar w sposób dość banalny. Najpierw schlebiali im, kim to nie jesteś, potem zobowiązywali przysięgą do milczenia na terenie duszpasterstwa na temat tajemnicy, w jaką za chwilę zostaniesz wtajemniczony, i wtedy – jako znak najwyższego zaufania – przedstawiali założyciela swojej sekty jako kogoś ważniejszego niż Jezus Chrystus i proponowali przyłączenie się do sekty. Byli to, jak łatwo się domyśleć, moonowcy. Zresztą w ruchu tym oficjalnie zachęca się do posługiwania się „świętym kłamstwem”.
Przywołam tu może świadectwo byłego wyznawcy tej sekty, Stevena Hassana. Jego przygoda z moonowcami zaczęła się od tego, że przyjął ich zaproszenie na obóz młodzieżowy. „Zapytałem, czy są związkiem wyznaniowym. „Ależ skąd, absolutnie” - roześmieli się”. Kiedy zorientowałem się, jak jest z nimi naprawdę, „zapytałem, dlaczego nie powiedziano mi prawdy o religijnym charakterze ruchu, usłyszałem: „Czy przyjechałbyś, wiedząc o tym z góry?”. Przyznałem, że nie. Wyjaśniono mi, iż szatan sprawuje kontrolę nad światem od chwili gdy okłamał Adama i Ewę. Teraz Boże dzieci muszą wziąć odwet na dzieciach szatana i oszukać je, aby spełnić wolę Boga”.
Niestety, okłamywanie ludzi było w tym ruchu na porządku dziennym: „Mówiliśmy, że wspieramy działalność chrześcijańskich organizacji młodzieżowych - co było kłamstwem. Mówiliśmy, że prowadzimy placówki leczenia narkomanów - kolejne kłamstwo. Mówiliśmy, że pomagamy osieroconym dzieciom - jeszcze jedno kłamstwo”1.
Nie waham się też nazwać wilkami w owczych skórach tych zielonoświątkowców, którzy pojawiali się na terenie katolickich parafii i – udając początkowo przyjaciół Kościoła – wyprowadzali z Bożej owczarni całe grupy katolików, rozbudziwszy w nich przedtem niechęć do Kościoła katolickiego oraz zwątpienie zwłaszcza w prawdę Najświętszej Eucharystii, w sens czci dla Matki Najświętszej oraz w prawdę o prymacie Piotra. A robili to na terenie katolickich parafii!2.
Zarazem lękałbym się nazywać wilkami w owczych skórach ludzi, którzy szerzą jakąś obcą mi wiarę, a nawet walczą z prawdą wiary katolickiej – jeżeli czynią to otwarcie, bez nienawiści i bez podstępu, i jeżeli nie nastawiają się na wyciąganie do swoich szeregów członków jakichś innych wspólnot chrześcijańskich.
Nie jest oczywiście tak, żeby duch ekumenizmu zakazywał przyjmowania do swojego Kościoła dotychczasowych członków innego wyznania chrześcijańskiego. Prozelityzm jednak – czyli werbowanie na członków swojej wspólnoty z naruszaniem godności osoby ludzkiej oraz zasad lojalności wobec innych grup wyznaniowych – kłóci się nie tylko z duchem ekumenizmu, ale w ogóle z duchem Ewangelii3.
Teraz krótko na temat korzystania z posługi religijnej ludzi innego wyznania. Ufam – choć oczywiście mogę się mylić – że nie ma racji tamta pani, która „badała sprawę” i rozpoznała w prowadzących ową internetową stronę wilków w owczej skórze. Prawdopodobnie są to ludzie dobrej woli i zasługujący na szacunek.
A jednak serdecznie odradzam Pani korzystania z ich przewodnictwa w swoich poszukiwaniach religijnych. Bo naprawdę nie na tym polega postawa ekumeniczna, żebyśmy rozmiękczali swoją duchową tożsamość. „Nic nie jest tak obce ekumenizmowi, jak fałszywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki katolickiej i przyciemnia jej właściwy i pewny sens” – ostrzega Sobór Watykański II w swoim Dekrecie o ekumenizmie (nr 11).
Na czym wobec tego polega ekumenizm? Ekumenizm jest to – czytamy w tymże dokumencie (nr 4) – podjęcie trzech wielkich przedsięwzięć. Po pierwsze, to praca nad przezwyciężaniem narosłych w ciągu wieków wzajemnych uprzedzeń i niesprawiedliwych stereotypów. Po wtóre, ekumenizm to cierpliwe budowanie przez kompetentnych przedstawicieli dialogujących ze sobą Kościołów i Wspólnot wzajemnej życzliwości, uświadamianie sobie różnic oraz stawianie sobie pytań, czy niektórych z tych różnic nie dałoby się przezwyciężyć, a może dałoby się niektóre zobaczyć jako wzajemnie uzupełniające się aspekty tej samej prawdy, itd. I wreszcie po trzecie, ekumenizm to realizowanie tej duchowej wspólnoty między chrześcijanami różnych wyznań, która już dzisiaj jest możliwa do osiągnięcia (przy założeniu, rzecz jasna, wzajemnego szacunku oraz skrupulatnego respektowania tożsamości każdej ze stron).
W działaniach autentycznie ekumenicznych – wyjaśnia Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint, 18 – „nie chodzi o modyfikację depozytu wiary, o zmianę znaczenia dogmatów, o usunięcie w nich istotnych słów, o dostosowanie prawdy do upodobań epoki, o wymazanie niektórych artykułów Credo pod fałszywym pretekstem, że nie są one już dziś zrozumiałe. Jedność, jakiej pragnie Bóg, może się urzeczywistnić tylko dzięki powszechnej wierności wobec całej treści wiary objawionej. Kompromis w sprawach wiary sprzeciwia się Bogu, który jest Prawdą”4.
Owszem, niektórym ludziom wydaje się, że korzystanie z posługi religijnej obcego wyznania świadczy o postawie ekumenicznej. Ale przecież jest to raczej synkretyzm religijny niż ekumenizm, a jego konsekwencją jest ryzykowanie utraty własnej tożsamości duchowej. Ekumenizm wymaga partnerstwa, a nie relacji między pouczającym i pouczanym. Sytuacja, kiedy pouczający i pouczany należą do odmiennych wyznań, to typowe zachowanie synkretyczne, które nieraz kończy się apostazją od własnego wyznania, a prawie zawsze prowadzi do pomieszania w wyznawanej wierze, tym łatwiejszego, że dokonującego się praktycznie w sposób niezauważalny.
Na pewno nie znajdzie Pani w nauczaniu tych protestantów nie tylko tych trzech prawd, jakie przed chwilą wspomniałem: prawdy o Eucharystii, o czci dla Matki Najświętszej oraz o znaczeniu naszej jedności z biskupem Rzymu następcą Piotra. Nie znajdzie tam Pani również prawdy o czyśćcu i modlitwie za zmarłych, o kulcie świętych i czci dla świętych obrazów, o sakramencie pokuty i namaszczeniu chorych. Bardzo zaś możliwe, że czasem natknie się tam Pani na aluzyjne lub nawet bezpośrednie atakowanie tych prawd. Co więcej, może się zdarzyć, że niekiedy może się Pani nawet nie zorientować, że autor tego czy innego tekstu właśnie podważa którąś z prawd naszej katolickiej wiary.
Krótko mówiąc, serdecznie Panią zachęcam do budowania w sobie postawy ekumenicznej, ale synkretyzm religijny naprawdę nie ma z ekumenizmem nic wspólnego.
„27. Przy dawaniu świadectwa należy unikać następujących zachowań:
- Watykan-Genewa. Zbiór dokumentów. 20 lat oficjalnej współpracy Kościoła Rzymskokatolickiego i Światowej Rady Kościołów, red. Karol Karski, Warszawa 1986 s.132-133.